Wiem, że powinienem zacząć rozwiązywać zadania z fizyki, robię tymczasem kolejny tysiąc zdjęć;
Wiem, że lektury same się nie przeczytają, a jednak sięgam po kolejną książkę zupełnie niezwiązaną z tematem;
Wiem, i co z tego!? Czy sama świadomość uciekającego czasu i ciągły jego brak są w stanie zmienić moje podejście do pewnych spraw? Czy słyszane ciągle dookoła "kazania" o zmarnowanym, poprzez niezdaną maturę, życiu będą w stanie w końcu mnie zmotywować do zrobienia czegokolwiek "pożytecznego"? Don't think so.
Zawsze podziwiałem ludzi, którzy potrafili, bez względu na przeciwności, dążyć do celu. Ja tak nie potrafię. Czasami zastanawiam się nawet, czy ja mam wyznaczony jakiś konkretny cel? Ja po prostu jestem. Czy wolny? Może, ale co do tego też nie mam pewności. Robię to co wszyscy, idę w tym samym kierunku. Mam 18 lat, żadnych poważnych osiągnięć i góry niespełnionych marzeń. Może to dobry czas na zmiany? Gruntowne. Muszę się w końcu zorganizować i ogarnąć cały ten syf. Co by nie było w kwietniu zaczynam "nowe" życie więc przyszłość daje jakąś nadzieję...
"Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz. One przyjdą same"
-Phil Bosmans